Odpowiedź :
Odpowiedź:
Z punktu widzenia Hadesa będzie najciekawiej!
Czy być bogiem - to móc wszystko? Niezupełnie. Czasami zazdroszczę swoim braciom. Zeus wybrał najlepiej - bóg burzy, piorunów, nieba - szanowany przez wszystkich, czczony i uwielbiany. Kobiety lgną się do niego jak pszczoły do miodu. Posejdon - ha, też nieźle się urządził. Wiecznie otoczony przez swoje Nereidy, marynarze zaś daliby się pokroić w jego imię.
A ja? O mnie ludzie wolą nie myśleć. Hades. Moje imię jest synonimem piekła. Tkwię w podziemiach, otoczony umarłymi, cały skarbiec pełen jest oboli oddawanych mi przez Charona - i nic z tego nie mam. Dający nadzieję wzrok Heliosa nie dociera do mojej domeny. Tylko śmierć. Tylko zapomnienie.
Dlatego zupełnie nie winię się za to, co zrobiłem. Nie chciałem wiele - ot, pooglądać sobie z ukrycia pewną prześliczną dziewczynę. Ot - jedno spojrzenie i z powrotem do piekła. Ale nim się spostrzegłem, stała się moją obsesją. Siedząc na tronie króla podziemi nie myślałem o nikim innym. Kora, Kora, moja słodka Korunia... Cóż za ironia - pan śmierci, władca piekieł się zakochał! Cóż, serce nie sługa. Widocznie nie jest ono takie znowu kamienne, jak mi się wydawało.
Postanowiłem działać. Gdy zbierała polne kwiaty, wyskoczyłem spod ziemi i chwyciłem ją za rękę. Cóż, była przerażona. Nie siliłem się na tłumaczenia - bo i co miałem powiedzieć? "Nie bój się?" "Jesteś taka śliczna, może przejdziemy się brzegiem morza i porozmawiamy?". Moja skądinąd przerażająca aparycja uniemożliwiała wszystkie sposoby na rozpoczęcie normalnej rozmowy. Postanowiłem nie tracić czasu na takie drobiazgi - tylko zabrać ją i pokazać jej swoje królestwo - a po jakimś czasie na pewno sama by się przekonała, że w gruncie rzeczy będę dla niej dobrym wyborem, że będziemy stanowić wspaniałą parę.
Jej mamuśka natychmiast zaczęła węszyć, ale nie wierzyłem, by udało jej znaleźć swoją córkę. Zostałem z moją Korą sam na sam. Moi słudzy stale czuwali przy niej, gotowi spełnić każdą jej zachciankę. Miała przed sobą obfitość jedzenia, trunki, ubrania, wszystko co chciała - ale siedziała tylko i milczała, wpatrzona przed siebie. Próbowałem z nią porozmawiać, powoli przełamywać lody - ale szło powoli, bardzo powoli.
I wreszcie, kiedy już otrząsnęła się z pierwszego szoku, kiedy już zaczynała jeść ziarna granatu, które jej podałem - naraz do piekła wdarła się ta jej zwariowana mamuśka, Demeter. No cóż, już wiedziałem, że stosunki z szanowną teściową nie będą najlepsze. Nie wiedziała, że jej kochana córeczka już stała się inną osobą. Nie była już Korą, a Persefoną. Żoną króla piekieł. Posmakowała piekielnego jedzenia, nie było więc dla niej powrotu - ja, król śmierci, dałem jej nowe życie!
Niestety, prawa boskie pełne są dziur i kruczków. Demeter udało się jakoś wymusić na mnie, by połowę każdego roku jej córeczka musiała spędzać na powierzchni. Cóż - moi braciszkowie wymusili na mnie akceptację jej warunków.
Trudno. Mam przed sobą całą wieczność. W tej chwili mojej Persefony nie ma w piekle, jej tron stoi pusty. Córka jest razem ze swoją matką. Żywi się cieszą. Mają wiosnę, mają lato. A ja? Tylko śmierć. Tylko zapomnienie. Patrzę ze swojego tronu w otchłanie Tartaru. Patrzę na Syzyfa, klnącego po raz kolejny na staczający się w dół kamień. Na przymierającego głodem i pragnieniem Tantala. Z obojętnością słucham krzyków potępieńców. I czekam, aż moja żona wreszcie do mnie wróci, usiądzie po mojej prawicy i razem ze mną będzie dzielić chwile w podziemiach. Zmieniła się od czasu, kiedy była skromną dziewczyną zbierającą kwiaty na polach. Z każdym rokiem jest coraz dostojniejsza, coraz bardziej władcza. Może kiedyś zamieszka tu ze mną na stałe? Teściowa się wścieknie, ale nie dbam o to. Tik, tak, tik, tak.
Czekam, Persefono.
chyba dobrze
Wyjaśnienie: