Cała wyprawa zaczęła się niewinnie. Pewny chłopiec o imieniu Józek założył się ze swoim przyjacielem Radkiem,że uda się im pojechać do zamku Cztery Strony Świata,mimo ,że nie mają pieniędzy. Józek znał ten zamek z opowieści nieżyjącego już dziadka Nikodema. Bardzo mu na tym zależało i za wszelką cenę musi to miejsce odwiedzić. Dziadek pracował tam bardzo dawno temu ,jako młody chłopak zajmował się końmi,które były znane w całej okolicy. Starszy pan chwalił sobie te prace.
- Wiesz- powiedział Józek - dziadek opowiadał mi o dziwnych odgłosach ,jakie słychać było po północy.
- Ściemniasz,ja nie wierzę w duchy,to dobre dla maluchów- odgryzł się Radek
- A kto Ci powiedział ,że chodzi o duchy- odrzekł chłopak.
- W takim zamku zawsze są ,z każdym jest zwiazana jakaś legenda.
- Pewnie masz racje- odparł Józek i jeszcze. z większą ciekawością pragnął tam pojechać.
Chłopcy zdając sobie sprawę,że nigdy nie uda im się zdobyć funduszy,coraz bardziej byli przekonani ,że te wakacje będą musieli spędzić w domu . Siedząc tak na rynku miasta wymyślali jak w krótkim czasie zdobyć tyle kasy. Ich pomysły były różne,ale nic nie wymyślili. Już chcieli iść,gdy usłyszeli ,że ktoś z drugiej strony zaprasza ich do zamku. Odwrócili się szybko i zobaczyli niewielkiego człowieka ,dziwnie ubranego ,który zwraca się właśnie do nich. Myśleli ,że śnią ,uszczupli się na wzajem ,to do nich. Niepewnie podeszli do nieznajomego i nie zdarzyli zadać pytanie jak znaleźli się na zamku.
- Co się stało,jak to?,kiedy- pytaniom nie było końca.
- czy nie chcieliście być tu,- odparł spokojnie starzec.
- Ale ,nie to jakieś dziwne,kim pan jest- zapytali razem.
- Jestem panem tego zamku książę William,a waszym szczęściem jest to ,że wasze życzenie zostało spełnione?
- Chwileczkę,jak to zostało spełnione, przecież to nie dzieje się naprawde- zapytał zdenerwowany Radek .
- Chodzi o to ,że staliście w odpowiednim miejscu i ja was usłyszałem.
Przyjaciele popatrzyli po sobie i niepewnym głosem zaczęli zadawać pytania. To co usłyszeli nie mieściło się w ich głowach,tak naprawdę to zostali zakładnikami,nikt nie mógł im pomóc.
- Przecież my jesteśmy zwykłymi dziećmi ,nasi rodzice nie są bogaci ,żadnego okupu nie zapłacą?- z przerażeniem w głosie rzekł Józek.
- Drodzy moi nie chodzi mi o pieniądze- roześmiał się głośno starzec- to wy żywi ludzie jesteście dla mnie wartością. To wasze towarzystwo jest mi potrzebne,to dzięki wam będę mógł przeżyć kolejna przygodę.
- Chyba nas pan nie skrzywdzi ,my nic nie wiemy ,my tylko chcieliśmy zwiedzić ten zamek w którym kiedyś pracował mój dziadek- z lekiem odpowiedział Józek,a Radek pokiwał głową.
- Tak,tak pamiętam Nikodema ,to był swój chłop,że tak powiem. Nigdy przedtem ani potem nie miałem takiego przyjaciela. Jestem dumny ,że go znalem- rozgadal sie William.
Opowiadał ,opowiadał i robiło się coraz ciekawiej,okazało się że dziadek Nikodem był tu traktowany jak ktoś ważny z rodziny. Józek dowiedział się , że dziadek uratował życie temu panu.
- Dziadek jest bohaterem- pomyślał Józek
- Tak ,on zasługiwał jak nikt inny ,aby tu zamieszkac- zamysliwszy się przez chwilę,zostawił chłopców i zniknął.
- Czy ty to widziałeś ,czy to się dzieje naprawdę,nie ja zwariuję!- Radek prawie krzycząc zadawał pytania .
- Uspokuj się,to wszystko musi się wyjaśnić.
- Zwariowałes,jakiś umarlak zabiera nas,słyszy nasze myśli ,a teraz jeszcze wychwala twojego dziadka,jak to chcesz wytlumaczyc- przerażony Radek pyta kolegę.
- Sam jestem przerażony,ale wyobraź sobie ,że się nie boje,nie wiem jak to wytlumaczyc- po cichu odparł Józek
W tym momencie zjawił się starzec i machając ręką zaprosił ich do siebie. Złapał ich za ręce i w jednej chwili zaczęli znajdować się w różnych miejscach. Zwiedzali wszystkie zakątki tego zamku .Byli w miejscach w których nie mieli wstępu zwiedzający. W pewnym momencie Józek zauważył portret wiszący w jednej z komnat, uważnie przyglądał się mu i już miał zapytać.
-Tak drogi chłopcze to twój dziadek ,sir Nikodem ,został włączony w poczet mojej znakomitej rodziny.- ze spokojem i przejęciem odpowiedział pan William.
- To fantastyczne ,chciałbym ,żeby reszta mojej rodziny zobaczyła dziadka,nikt mi nigdy nie wspomniał o tym fakcie- z uśmiechem powiedział Józek.
Starzec nic nie odpowiedział,zabrał ich do innej części zamku,jak się okazało części ,której nie ma w rzeczywistości. To miejsce wiecznego spoczynku starszego pana,zabrzmiało to groźnie i fantastycznie. Miejsce było majestatyczne,tak jakby nic nie zmieniło się od wieków. Sir William opowiedział ,że jako jedyny z rodziny ma możliwość powrotu i doglądanie dawnych włości,a gdy dowiedział się o chlopcu bez namysłu postanowił się ukazać i poznać wnuka aswojego najlepszego przyjaciela. Wiedział ,że więcej nie będzie mu wolno już przyjść do tego zamku.
- Drogi chłopcze nie żałuję tego kroku,bardzo się cieszę ,że mogłem cię poznać., Zapraszam was na poczęstunek.
Jozkowi nie dawało spokoju i musiał zadać pytanie.
- Czy jest jakiś sposób.....?
Nie zdarzył odpowiedzieć ,gdy sir powiedział ,że jest .
- Gdy będziesz miał syna to wówczas jest szansa ,że ponownie wrócę do odwiedzin.
- Ale skąd będę wiedział,że pan się zjawi?
- Widzisz ten obraz,gdy odwiedzisz mnie za parę lat to pojawi się uśmiech na tej twarzy.
Zrobiło się już późno ,a chłopcy znaleźli się w tym samym miejscu na rynku. Okazało się ,że jest południe,właśnie dzwon wybił południe. Zdziwieni i w milczeniu rozeszli się do domów . Nie rozmawiali na ten temat,ponieważ sami nie byli pewni co się stało.