Zadanie (przynieść w zeszytach dodatkowych na 10.11.2022r.) Zapoznaj się z treścią poniższego fragmentu, a następnie napisz opowiadanie odtwórcze z elementami dialogu. Pamiętaj o prawidłowym zapisie (str.21 - trójdzielna kompozycja, akapity/dialog - str.20) i czytelnym piśmie! - To bylo tak... Po obiedzie poszliśmy do ogrodeum, Weiss i ja, byli z nami jeszcze Rychter, Kolnay i Barabasz. Najpierw chcieliśmy grać w palanta na ulicy Eszterhazy, ale pilkę mieli chłopcy ze szkoły realnej, a oni nie chcieli z nami grać. Wtedy Barabasz powiedział, żebyśmy poszli do ogrodeum i zagrali pod murem w kulki. I tak zrobiliśmy. Każdy z nas rzucal kulką, a ten któremu udało się trafić w drugą kulkę, zabieral wszystkie. Rzucaliśmy kolejno i pod murem leżało już z piętnaście kulek, wśród nich dwie szklane, kiedy nagle Rychter krzyknął: ,,No, to koniec, idq Pastorowie!" Rzeczywiście zza rogu wylonili się Pastorowie z rękami w kieszeniach. Szli z pochylonymi głowami, tak wolno, że wszyscy bardzo się przestraszyliśmy. Było nas wprawdzie pięciu, ale oni są tacy silni, że w dwójkę załatwiliby nawet dziesięciu. Zresztą nie można było zakładać, że jest nas pięciu, bo jak się coś dzieje, to Kolnay zaraz ucieka, Barabasz także, no więc zostałoby nas tylko trzech. Pewnie ja też bym uciekl, więc trzeba liczyć, że zostałoby tylko dwóch. Gdyby cała piątka próbowała uciec, to też nic z tego, bo Pastorowie są najlepszymi biegaczami w całym ogrodeum i dogoniliby nas. Pastorowie podchodzili coraz bliżej i przypatrywali się naszym kulkom. Szepnąłem wtedy do Kolnaya: ,,Słuchaj, im się podobają nasze kulki". Najmądrzejszy był Weiss, który od razu powiedział: ,,Idą sobie jakby nigdy nic, ale mówię wam, że z tego będzie tylko jeden wielki einstand!" Ale ja myślałem, że nie zrobią nam żadnej krzywdy, bo przecież my im nigdy nic złego nie zrobiliśmy. Najpierw stanęli tylko obok, wcale nas nie zaczepiali i patrzyli, jak gramy. Kolnay szepnął: ,,Nemeczek, dajmy spokój, przerwijmy grę". A ja mu na to: ,,Co? Akurat teraz, kiedy ty nie trafiłeś! Zaraz mój rzut. Jak wygram, to możemy przerwać". W tym momencie rzucal Rychter, ale jednym okiem lypał na Pastorów, i trzęsła mu się ręka ze strachu, więc nic dziwnego, że nie trafil. Pastorowie ani drgnęli, wciąż stali z rękami w kieszeniach. Wtedy przyszła na mnie kolej, rzuciłem i trafilem. Wygrałem wszystkie kulki! Chciałem podejść, żeby je zebrać, a było już ze trzydzieści kulek, ale wtedy jeden z Pastorów, ten młodszy, zagrodził mi drogę i krzyknąl: einstand! Obejrzałem się do tyłu i zobaczyłem, że Kolnay i Barabasz uciekają, Weiss stoi pod ścianą blady, a Rychter zastanawia się właśnie, czy wiać, czy jeszcze zaczekać. Próbowałem sprzeciwić się i powiedziałem: ,,Przepraszam, ale nie macie prawa tego robić!" Ale starszy Pastor już zbierał kulki i chował je do kieszeni, a młodszy chwycił mnie za kurtkę i krzyknął: ,,Czyś nie słyszał, że zawołaliśmy einstand?" No to wtedy i ja też zamilklem. Weiss stojący pod ścianą zaczął się mazać. Kolnay i Barabasz patrzyli zza rogu, co się dzieje w ogrodeum. Pastorowie pozbierali kulki i odeszli bez słowa. To chyba wszystko.